Diamenty & Brylanty | Dostawa w 24h
USD | PLN | EUR        

Aktualności

Diamenty coraz bardziej pożądane

2014-06-13

Od lat nie uruchomiono żadnej nowej kopalni, a tymczasem chętnych nabywców stale przybywa.

Diamenty są wieczne, ale ich światowe zasoby kurczą się w niepokojącym tempie. Po dwóch dekadach bezowocnych poszukiwań nowych złóż firmy wydobywcze wydrapują resztki diamentów z dna wyczyszczonych kopalń, przygotowując się do nieuniknionego spadku produkcji, co jak się przewiduje, nastąpi w 2019 roku.
REKLAMA

Bogacąca się chińska klasa średnia domaga się coraz większych ilości drogocennych kamieni, dlatego jubilerzy desperacko poszukują nowych źródeł surowych diamentów.

Pierwsza w tym roku aukcja przedsiębiorstwa wydobywczego Rio Tinto, zorganizowana w marcu w Antwerpii i Izraelu, wzbudziła niespotykane dotąd zainteresowanie nabywców. Eksperci przewidują, że w ciągu najbliższych pięciu lat popyt na rynku diamentów przewyższy podaż, dlatego należy się spodziewać coraz bardziej zaciętej rywalizacji.

Z danych koncernu górniczego Petra Diamonds, jednego z czołowych producentów diamentów na świecie, wynika, że obecnie wydobycie prowadzi się w niespełna 30 kopalniach. Mimo, że w poszukiwania inwestuje się miliardy dolarów, od lat 90. nie natrafiono na większe złoża, ani nie uruchomiono żadnej nowej kopalni.

Edward Sterck, analityk BMO Capital Markets, tłumaczy, że niełatwo odkryć łożysko diamentów. - W porównaniu z innymi surowcami złoża są niewielkie. Gdy już natrafi się na diamenty, nie ma gwarancji, że złoże jest diamentonośne, a nawet jeśli jest, nie można mieć pewności, że wydobycie będzie opłacalne - mówi.

Według firmy De Beers, największego dostawcy diamentów na świecie, prawdopodobieństwo natrafienia na diamentonośne złoże, którego eksploatacja będzie opłacalna wynosi około 1 proc.

Ponieważ tempo wydobycia w większości istniejących kopalń spada, firmy coraz częściej zamieniają odkrywki w kopalnie podziemne, próbując pozyskać ostatnie dostępne tam diamenty. Złoża podziemne są jednak znacznie skromniejsze, a koszty wydobycia dużo wyższe.

- Kopalnie odkrywkowe w Rosji i Kanadzie przenoszą proces wydobywczy pod powierzchnię, ale te nowe metody wydobycia nie wyrównają drastycznego spadku produkcji w największych ośrodkach w Rosji, Botswanie i tym podobnych - podkreśla Sterck.

De Beers zamienia swoją kopalnię odkrywkową Venetia w Południowej Afryce w kopalnię podziemną. Proces ma trwać co najmniej 10 lat. Kopalnia wydobywa około 40 proc. diamentów produkowanych w RPA, a zmiana metody eksploatacji może przedłużyć żywotność kopalni o 25 lat do roku 2046.

Choć Stephen Lussier, prezes De Beers, zapewnia, że firma rozwija się, by po prostu utrzymać produkcję, zachowanie obecnego poziomu globalnego wydobycia diamentów wydaje się mało prawdopodobne.

- Kopalnie na świecie nie młodnieją, a im są starsze, tym mniej wydajne. Musimy znaleźć nowe źródła, by po prostu utrzymać obecny poziom produkcji - tłumaczy.

Lussier przewiduje, że produkcja całego sektora będzie się kurczyć, dopóki ktoś nie dokona jakiegoś wielkiego odkrycia. - Oczywiście to zawsze możliwe, choć niezbyt prawdopodobne - dodaje. - Wygląda na to, że okres zwiększania produkcji diamentów dobiega końca.

W swoim raporcie na temat stanu globalnego sektora diamentowego w 2013 roku, amerykańska firma consultingowa Bain and Company przewiduje, że od 2019 roku produkcja będzie spadać w tempie 1,9 proc. rocznie.

Perspektywa ograniczenia wydobycia surowca sprawia, że producenci biżuterii próbują zacieśniać więzy z producentami, by zapewnić sobie regularne dostawy w przyszłości. - Dla firm specjalizujących się w sprzedaży detalicznej na dużą skalę problemem jest nie tyle cena, jaką muszą zapłacić, co zapewnienie sobie regularnych dostaw surowca, niezbędnego do utrzymania w ruchu całej machiny handlowej - tłumaczy Lussier.

Nieuniknionym skutkiem rosnącego popytu na diamenty będzie wzrost cen. Z szacunków Stercka wynika, że tylko w tym roku diamenty podrożały o 7 proc. Jego zdaniem należy się spodziewać, że w ciągu najbliższych lat cena będzie rosła o 5-7 proc. rocznie, a gdy produkcja diamentów zacznie spadać, diamenty gwałtownie zyskają na wartości.

Potwierdza to Clifford Elphick, prezes Gem Diamonds. - Wyprodukowaliśmy mniej więcej tyle samo karatów co rok wcześniej, ale duży wzrost cen sprawił, że mieliśmy znacznie większe zyski - twierdzi Elphick, którego firma w ubiegłym roku odnotowała wzrost zysku o 15,5 proc.

- Nie otwarto nowych kopalń i nie odkryto nowych złóż. Z drugiej strony globalna populacja stale rośnie, ludzie są coraz bogatsi i mają coraz więcej środków do inwestowania, w Chinach gwałtownie poszerza się rynek konsumencki. Wszystkie te czynniki sprawiają, że w niedalekiej przyszłości należy spodziewać się znaczącego wzrostu cen - tłumaczy Elphick.

Produkcja diamentów będzie spadać, ale zapotrzebowanie na kamienie szlachetne w krajach, gdzie klasa średnia najszybciej się bogaci, stale rośnie.

Coraz większe zapotrzebowanie ze strony rynków wschodzących, a zwłaszcza Chin, które windują globalny popyt na kamienie szlachetne sprawiło, że w ciągu ostatniej dekady na międzynarodowym rynku diamentów dokonała się dramatyczna zmiana.

W roku 2000 cała Azja miała zaledwie 8-procentowy udział w globalnym handlu diamentami. W 2012 roku same Chiny i Hongkong stanowiły 13 proc. rynku, a wszystko wskazuje, że do roku 2017 ich udział wzrośnie do 18 proc. W swoim raporcie na temat rynku diamentów w roku 2013 Bain zauważa, że w Chinach kamieniom szlachetnych przypisuje się wartość duchową - diamenty symbolizują długowieczność i wysoki status. Eksperci przewidują, że w ciągu najbliższych sześciu lat zamożna klasa średnia w Chinach wzrośnie o 60 proc. i przekroczy 500 mln.

W odpowiedzi na ten trend, Chow Tai Fook, chińska sieć jubilerska, notująca dwa razy większy przychód od firmy Tiffany&Co, zakłada własne fabryki szlifowania diamentów, by móc kupować surowe diamenty prosto od wydobywców.

- Branża diamentowa liczy się z Chińczykami - twierdzi Elphick. - Pierwszy raz byłem w Chinach w 1988 roku i widzę jak bardzo ten kraj się zmienił, ile sklepów otwarto. I to nie tylko w największych miastach, ale też w średnich, mniejszych i całkiem małych mieścinach. To niesamowite, jak ten kraj się rozwija. Ilość dóbr płynących w tamtym kierunku robi ogromne wrażenie - dodaje.

Chiny aktywnie uczestniczą w wydobyciu innych surowców, ale w przypadku diamentów kraj ten wyraźnie koncentruje się na imporcie od światowych producentów. Cathy Malins z Petra Diamonds, przyznaje, że jej firma na razie nie musi rywalizować z chińskimi producentami.

- Na świecie jest tak niewiele kopalni diamentów, że wejście na ten rynek jest w zasadzie niemożliwe. Dostrzegamy jednak pierwsze sygnały wskazujące, że Chiny próbują ożywić swoją branżę diamentową. Niewykluczone, że w przyszłości zainteresują się inwestycjami w kopalnie, bo u siebie nie mają znaczącej produkcji - przewiduje Malins.

Dla firm, które już mają udział w rynku, ewentualne odkrycia mogą być wielką szansą. Stuart Brown, prezes Firestone Diamonds, twierdzi, że jego firma dąży do wyrównania różnicy między podażą i popytem i spodziewa się zysków. Uważa też, że inwestycje i nowe technologie mogą jeszcze zmienić przyszłość wydobycia. - Tak było w przypadku Liqhobong [kopalnia diamentów w Lesotho należąca do Firestone]. Działa od blisko 60 lat, a dopiero niedawno zaczęła produkować.

- Uważam, że na znalezienie rozwiązania mamy znacznie więcej czasu niż dwie dekady - dodaje.

Oczywiście zawsze można liczyć, że ktoś gdzieś odkryje nowe złoże diamentów. Wszystko wskazuje jednak, że już wkrótce na pierścionek zaręczynowy trzeba będzie odłożyć więcej niż trzy pensje.

Olivia Goldhill
Źródło: Daily Telegraph


powiadom znajomych:



zrozumiałem X
Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce cookie.